[2010.06.02] MIEJCIE WYOBRAŹNIĘ
Dodane przez Administrator dnia 02/06/2010 15:23:21
Tym razem zacznę to spotkanie z Czytelnikami od małej sprawy, aby przejść do dużej. Jechałem ostatnio ul. Ofiar Dąbia w kierunku stopnia na Wiśle. Jest to jedna z możliwych dróg ucieczki przed korkiem w al. Pokoju i dotarcia na drugą stronę Wisły, aby następnie skręcając w prawo, wzdłuż tej rzeki, dojechać do Starowiślnej i dalej zgodnie z potrzebami. Na wspomnianej wcześniej ulicy są dwa pasma jezdni, ale z reguły kierowcy ustawiają się na prawym paśmie, a lewy pas jest luźny. Jest to zdradliwa pokusa. Kto zdecyduje się pojechać tym lewym pasem, aby później włączyć się do ruchu przed stopniem na Dąbiu, spotka się z blokowaniem jadących prawem pasem, którzy nie chcą wpuścić w zwężającą się do jednego pasa ulicę na moście. Ci złośliwi zapominają o tzw. jeździe na zakładkę, polegającej na tym, że w przypadku tak zwężających się jezdni należy wpuszczać auta z pasa zewnętrznego na zasadzie jedno auta z tego pasa, a drugie z pasa jadącego głównym traktem. Taka jazda po dwóch pasach ze zjazdem na zakładkę w przypadku zwężania się ulicy jest naprawdę sprawiedliwa. Ten brak wyobraźni może kierowcę jeżdżącego zgodnie z przepisami zestresować, ale to nic w porównaniu z sytuacją, którą widziałem w tym miejscu. Jadący z dużą szybkością samochodem zewnętrznym pasem chciał przed mostem wjechać na prawy pas. Wpuścił go od razu jeden z kierowców, a ten mrugnięciem migacza podziękował. Następnie zauważyłem kierowcę pojazdu, który próbował jeszcze wjechać przed to właśnie auto, tego dziękczynnie migającego kierowcy, licząc, że podobnie się zachowa. Co się okazało? Nie dość, że ten kierowca, którego ktoś grzecznie przed chwilą przepuścił, nie uczynił tego samego, ale jeszcze zjechał na środek jezdni, blokując jakąkolwiek możliwość wjazdu przed siebie...
To życiowy przykład człowieka, który był, jest i będzie draniem. Chwilowy przypływ pozytywnego zachowania (z dziękczynnym miganiem) był tylko kamuflażem, który przez moment zamaskował prawdziwe oblicze tego kierowcy.
Wydaje mi się, że obecnie jeden z głównych kandydatów na prezydenta zachowuje się podobnie. „Dobrotliwy” kandydat mówi o przyjaciołach Rosjanach, o porozumieniu ze stojącym na czele obozu przeciwnego rywalem. Mało tego, podkreśla, że inteligentni ludzie powinni zrozumieć zachodzące w nim przemiany. Ja to między bajki włożę. Nie ma takich cudów, aby w tak krótkim czasie, zmienić się tak diametralnie. To tylko pozory i staranne przygotowanie kampanii i przez mniej lub bardziej znanych piarowców. Nie dajmy się nabrać na takie pozorne zachowania. To taka taktyka, bo za chwilę znów zobaczymy prawdziwe oblicze tego polityka. Człowieka apodyktycznego, pewnego swoich poglądów i niedopuszczającego innych do głosu. W sytuacji kryzysu przypomni się jako polityk uganiający się za czarownicami. Trzeba będzie otumanić społeczeństwo i odwrócić jego uwagę od spraw poważnych. Najlepsze są igrzyska. Zatem rzuci się na pożarcie wymyślonych wrogów i zamiast dobrego wujaszka, który do nas przez chwile mrugał przyjaźnie światłami, bo uzyskał dla siebie korzyści, znów zobaczymy prawdziwe oblicze człowieka, który jest ksenofobem i musi mieć zawsze wrogów, z którymi walczy nieprzejednanie, bez względu na efekty tej walki. Ludzie, miejcie wyobraźnię i nie dajcie się zwieść temu kamuflażowi.
SŁAWOMIR PIETRZYK