[2010.06.02] RATOWNICY I...
Dodane przez Administrator dnia 02/06/2010 15:22:39
Powódź która spadła na nas z ciemnego nieba i dała się we znaki wielu krakowianom. Mało kto się spodziewał, że po kilkudniowych deszczach zaleje nasz gród taka masa wody. Z drżeniem serca mieszkańcy Dębnik i os. Podwawelskiego oglądali most Dębnicki, pod którym po raz pierwszy nie było widać ani odrobiny miejsca, a woda już napierała na koronę mostu. Trudno sobie wyobrazić co było się stało, gdyby most Dębnicki został zmyty przez Wisłę. Przerwanie wału w rejonie Nowohuckiej doprowadziło do zalania części miasta. Co prawda szybko załatano dziurę w wale, ale podtopiło wiele ludzkich domostw, a woda zniszczyła drogi i chodniki.
Sporo strachu przeżyli mieszkańcy nowohuckich osiedli Lesiska, Chałupek i pozostałych przybrzeżnych do Wisły. Niewiele brakowało, aby woda przerwała, albo po prostu przelała się przez wały. Dzięki zaangażowaniu wielu osób udało się obronić te osiedla przed wielką wodą. I to nie chodzi tylko o strażaków, czy służby miejskie, ale mieszkańców oraz innych ludzi dobrej woli, którzy bezinteresownie przyjechali pod wały i pomagali w ich umacnianiu. Chwała im za to, bo byli to prawdziwi ratownicy.
Niestety wśród nas pojawili się także inni ludzie, którzy nie zajmowali się ratowaniem, ale wręcz odwrotnie, próbowali na powodzi dorobić się lub zbić kapitał polityczny. Najgorsi byli szabrownicy tj. ci co próbowali wykorzystać sytuację i dokonywali kradzieży. W Niepołomicach chłopakowi, który przyjechał ratować wały ukradziono samochód, a w ewakuowanych blokach w rejonie Koszykarskiej okradziono kilka mieszkań. Sprawców tych czynów zaliczam do najgorszej grupy. Inni próbowali się na powodzi dorobić. Wykupywali np. pompy w marketach, których brakowało i próbowali je sprzedawać z ponad 100-procentowym zyskiem. Sam zostałem zaczepiony przez takiego pseudobiznesmena w Castoramie, oczekując na dostawę pomp. Odmówiłem zawarcia transakcji i za chwilę kupiłem identyczną pompę w sklepie o połowę tańszą. Panikarze to kolejna grupa ludzi, która wprowadzała nerwowość i siała strach wśród zagrożonych powodzią. Co chwilę pojawiały się stugębne plotki, jakoby zamknięto wszystkie mosty w Krakowie, a lada chwila zostaną tu i ówdzie wysadzone wały przez władze. Co niewiele miało wspólnego z prawdą. Jeszcze inna grupa to przemądrzali, którzy snuli wizje jak to można było uniknąć zalania. Sam zetknąłem się z takim jednym głupcem, który opowiadał bzdury, jak to można uszczelniać rury kanalizacyjne tryskające fekaliami pod wysokim ciśnieniem cofki ściekowej. Inni snuli racjonalne wizje jak to można było podnieść i umocnić wały lub dokończyć budowę zbiornika w Świnnej Porębie, który i tak chyba uratował w swoim nieskończonym stanie Kraków zatrzymując masy powodziowej wody. Tylko w tym miejscu nasuwa się porzekadło „gdyby babcia miała wąsy...”. I tu zbliżam się do sedna sprawy. Wiedząc, kto ponosi odpowiedzialność za stan wałów (mam takową nadzieję): Wojewoda Małopolski próbował zbić kapitał polityczny obciążając za to Prezydenta Miasta. Zamiast posypać głowę popiołem i obiecać wyciągniecie wniosków na przyszłość pan Wojewoda próbował rozliczać Prezydenta, zamiast rozpocząć tę czynność od siebie i swoich poprzedników. Widać jak zbliżające się wybory samorządowe mogą zaślepić niektórych kandydatów, ale sądzę, że wyborcy to mądrzy ludzie i zapamiętają człowieka, który zamiast zająć się walką z powodzią, serwował żenujące oskarżenia przed obiektywami kamer. Zapamiętają po to, aby na niego nie głosować.
SŁAWOMIR PIETRZYK