[2010.05.26] PO POWODZI
Dodane przez Administrator dnia 26/05/2010 20:15:04
Powodziowa fala, która przeszła przez południe Polski nie tylko wyeliminowała na jakiś czas możliwość wędkowania w wielu rzekach, ale spowodowała także wymierne straty w rybostanie. Straty o różnym charakterze. Na pewno stracili hodowcy, którym woda zalała stawy hodowlane. Widziałem w jednym z telewizyjnych programów informacyjnych załamanego hodowcę, który opowiadał, że poniósł stratę w wysokości około 1 miliona złotych. Z wielką wodą popłynęły hodowane przez niego karpie, liny, sandacze, szczupaki i sumy. A takich zalanych stawów jest przecież o wiele więcej. Drugim obszarem strat są ryby, które wraz z wodą opuściły koryto rzek i znalazły się w rozlewiskach. Gdy woda z powrotem wróci w swoje pierwotne koryta, wiele ryb pozostanie uwięzionych w zalanych wodą dołkach czy zagłębieniach terenu. Gdy woda wsiąknie w ziemię ryby te – jeśli nie zostaną wcześniej zebrane przez okolicznych mieszkańców – zginą. Ryby wypłynęły na przykład przez przerwany wał w okolicy ul. Nowohuckiej i znalazły się w rozlewisku na Rybitwach. W jednej z krakowskich gazet oglądałem zdjęcie strażaka z dużym sandaczem, który został wyciągnięty z kałuży i wpuszczony z powrotem do Wisły.
Nie wiadomo też jak zachowają się ryby, które powódź przeżyły w głównym korycie rzek. Czy zmienią się miejsca ich żerowania, czy przemieszczą się w inne rejony? Czy, ukryte w podwodnych jamach i wykrotach, przeczekają wielką wodę? Na Wiśle w okolicach Nowej Huty było wiele bardzo dobrych łowisk – i w okolicach działek nad Wisłą, przy ujściu Dłubni, w okolicach Kujaw i dalej, w okolicach mostu kolejowego na wysokości Przylasku Rusieckiego. Czy miejsca te nadal pozostaną dobrymi łowiskami? To pokaże przyszłość. Czas, gdy powodziowe wody opadną i wszystko wróci do normy.
Sytuacja nie zmieni się jedynie w stawach, jeziorach i innych zbiornikach, które nie mają bezpośredniego połączenia z nurtem rzek. Inaczej rzecz ma się ze zbiornikami zaporowymi. Trudno powiedzieć na ile sytuacja zmieni się w jeziorze rożnowskim, czy w zbiorniku zaporowym w Czchowie. Ile ryb, wraz z wielką wodą wypłynęło z Rożnowa by znaleźć się jeziorze czchowskim? Ile z nich, przez otwarte śluzy przedostało się do Dunajca poniżej czchowskiej zapory? Ile z nich zginie w odciętych od głównego nurtu rozlewiskach? Na te pytania nie ma dzisiaj odpowiedzi. Tej odpowiedzi udzielą zapewne wędkarze, którzy w nadchodzących miesiącach będą łowić ryby na południu Polski.
Jakub Kleń